środa, 2 grudnia 2015

Blindspot, czyli doskonały pomysł i marne wykonanie

Tegoroczne premiery serialowe zaskakują na każdym kroku. Kolejne nowe, wcześniej nie wykorzystane historie, zdumiewające zwiastuny i przyciągające wzrok plakaty - z pewnością jest w czym wybierać. Niestety czasu nie przybywa, więc wybór nowego serialu nie jest prostą sprawą.

Blindspot zwrócił moja uwagę od razu po obejrzeniu zwiastunu. Do tego bardzo zachęcający opis - Na Times Square zostaje znaleziona naga kobieta, mająca amnezję i świeżo wytatuowane ciało; tajemniczą sprawę bada agent, którego imię znalazło się wśród tatuaży [źródło: filmweb.pl] - i od razu wiedziałam co obejrzeć wieczorem.



Niestety już po pierwszym odcinku cała magia znika. Poznajemy agenta FBI Kurta Wellera (Sullivan Stapleton, znany z serialu Strike Back), który zaczyna prowadzić śledztwo w sprawie wytatuowanej kobiety, czyli Jane Doe, w której rolę nieco nieudolnie wciela się Jaimie Alexander. Jak się później okazuje, nie tylko to kim jest kobieta i skąd się wzięła okazuje się zagadką. Każda część jej ciała jest pokryta innym tatuażem, który w czasie rozszyfrowania prowadzi FBI w różne miejsca. Wkrótce okazuje się, że kobieta jest doskonale wyszkolona, zna sztuki walki, mówi w kilku językach – co jest przyczyną wprowadzenia jej jako konsultanta do jej własnej sprawy. Dostaje broń i wraz z ekipą, na której czele stoi agent Weller, pomaga rozwiązywać zagadki które skrywają jej tatuaże. Jakby tego było mało, dowiadujemy się ze jest ona najprawdopodobniej zaginioną dziewczynką, z którą wychowywał się nasz dzielny Weller. Fabułę urozmaica wielka tajemnica rządowa, w którą wmieszana jest zastępca dyrektora FBI Bethany Mayfair (Marianne Jean-Baptiste, bo kto inny, jak nie czarnoskóra aktorka może zostać obsadzona w takiej roli). Ciągłych intryg oraz niewyjaśnionych wątków nie ma końca. Są wybuchy, są postrzały, a główni bohaterowie znajdują się w coraz to dziwniejszych sytuacjach. Fabuła wypchana jest po same brzegi - i w tym przypadku nie jest to dobra cecha. Niewątpliwie ktoś wpadł na bardzo dobry pomysł, gdyż historia sama w sobie jest ciekawa. Z wykonaniem jest już gorzej. Możemy pominąć oczywiste absurdy zawsze wplecione w amerykańskie seriale, typu „przyjmijmy w szeregi FBI osobę o której nic nie wiemy”. Wplecione w to wszytko tanie romantyczne wstawki, słabe teksty oraz marna gra aktorska – w takim wypadku nawet najlepszego pomysłu nie da rady uratować. Jednak nie przekreślam tego serialu od razu grubą czarną kreską. Dam mu trochę czasu, może twórcy pójdą po rozum do głowy, bo naprawdę szkoda takiego potencjału.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz